Jest przy nas, kiedy stawiamy pierwsze kroki. Wyciera cieknący nos, czyści umorusany czekoladą policzek, zmienia kolejną brudną koszulkę. Zabiera flamaster z ręki, kiedy tylko wyczuje, że właśnie mamy zamiar ozdobić fikuśnymi wzorkami nowiutki obrus od cioci. Negocjuje w sporze Oli i Stasia, którzy walczą w piaskownicy o prawo do seledynowej foremki w kształcie wieloryba. Ociera łzy, kiedy zgubimy ulubionego misia albo kiedy zaboli kolejny zastrzyk. Ofuknie za podkradanie cukierków z szafki, a we właściwym czasie pokaże, jak lukrować pierniczki na choinkę. Zaszyje podarte spodnie, przygotuje strój kowboja na karnawałową imprezę. Jak każdego ranka zrobi kanapki na śniadanie i jak co wieczór powie: Niech ci się przyśni coś miłego. Kiedy zajdzie potrzeba – a zachodzi co najmniej kilka razy dziennie – włączy tryb awaryjny: prawa ręka będzie mieszać zupę, lewa podkręci gaz pod kipiącymi ziemniakami, a noga domknie uchylone drzwiczki szafki, do której właśnie zakrada się kot. A wszystko to przy dźwiękach najnowszego utworu perkusyjnego na durszlak, trzy garnki i wałek do ciasta, który Jasiu akurat postanowił przećwiczyć na środku kuchni. Przyniesie malinową herbatkę o drugiej w nocy, kiedy kaszel nie daje spać i poczeka, aż znowu zaśniemy. Przeczeka bunty, burze, tupanie i trzaskanie drzwiami, kiedy świat okaże się inny, niż się spodziewaliśmy. Poradzi, jaką sukienkę kupić na pierwszy w życiu bal, odprowadzi na pierwszy samodzielny wyjazd pociągiem. Czasem odpisze na rozpaczliwego sms-a z akademika: Mamooo!! Jak się gotuje makaron???
Jak to zobaczyć?
Ale skąd możemy wiedzieć, jaki odcień ma jej lęk przed każdą wizytą u lekarza, jeszcze zanim się urodzimy? Jakimi parametrami określić głębię cierpliwości, którą nas obdarza, kiedy po raz kolejny marchewkowe puree ląduje na dywanie? Jaką walutę zastosować przy wycenie łez, które ze zmęczenia gubi, kiedy wszyscy domownicy zasną? Kto zgadnie, z jakiego słownika korzysta, żeby zrozumieć, co chcemy przekazać wtedy, kiedy mówić nie potrafimy albo głos nam uwiązł w gardle? Kto zna nazwę tonacji, w jakiej nuci wieczorną czułość? Jakie urządzenie rentgenowskie potrafiłoby prześwietlić codzienny bagaż emocjonalny opatrzony wizytówką z podpisem „Mama”? W pędzącej rzeczywistości rzadko się nad tym zastanawiamy – tak szybko mija kolejny dzień z kanapkami, pietruszką przyniesioną z warzywniaka, czystym ręcznikiem w łazience, zmienionym opatrunkiem… A gdyby tak poskładać w jednym miejscu wszystkie kroki, gesty, spojrzenia i niewypowiedziane myśli, dzięki którym ten kolejny dzień potoczył się zgodnie z planem – jak dużą przestrzeń by zajęły?
Świat obfituje w piękne i heroiczne postawy. Niektóre ujawniają się w nagłówkach wiadomości obiegających cały świat, inne rozgrywają się na co dzień, całkiem blisko, a wiedzą o nich tylko nieliczni. Częściej niż nam się wydaje, rzeczywistość skrywa też takie, które nie mają żadnych świadków. Drogie Mamy – za wszystko to, co widzimy i za wszystko, czego dostrzec nie potrafimy – z całego serca Wam dzisiaj dziękujemy!
autor tekstu: Joanna Jakubowska
wolontariuszka